Warszawa przez lata traktowała Wrocław i Śląsk jak kolonię. Zabierała fabryczne maszyny, dzieła sztuki, cegłę i podatki. W zamian oczekiwała wdzięczności. Doczekała się obojętności.
Symbolem naszych powojennych związków z Warszawą jest kolejowy wagon towarowy. W drodze do stolicy zawsze pełny. Nawet po konferencji poczdamskiej, gdy już było wiadomo, że Wrocław i Śląsk pozostanie przy Polsce, odbywał się tu szaber w majestacie prawa i z ideologicznym uzasadnieniem. Protestów wrocławian, którzy próbowali podnieść miasto z ruin, nikt nie słuchał.
Łezka kręci się w oku na pamięć o zniszczeniach dokonanych przez Armię Czerwoną i sojusznicze armie polskie. Wrocław został zrujnowany - ale bronił się dłużej niż Berlin.
Symbolem naszych powojennych związków z Warszawą jest kolejowy wagon towarowy. W drodze do stolicy zawsze pełny. Nawet po konferencji poczdamskiej, gdy już było wiadomo, że Wrocław i Śląsk pozostanie przy Polsce, odbywał się tu szaber w majestacie prawa i z ideologicznym uzasadnieniem. Protestów wrocławian, którzy próbowali podnieść miasto z ruin, nikt nie słuchał.
Łezka kręci się w oku na pamięć o zniszczeniach dokonanych przez Armię Czerwoną i sojusznicze armie polskie. Wrocław został zrujnowany - ale bronił się dłużej niż Berlin.
- Oto zwycięskie wojska radzieckie wracają spod Berlina na paradę zwycięstwa w Moskwie.
Nagle po drodze słychać wybuchy i strzelaninę.
- Czyżby to już strzelano na wiwat?
- Nie, to 6 Armia w dalszym ciągu próbuje zdobyć Wrocław...
D. Baltermanc
Cytat pochodzi ze strony http://www.festungbreslau.wroclaw.pl/
Obowiązywało centralne planowanie i centralne podejmowanie decyzji. Gdy w latach 60. budowano domy na Nowym Targu, to projekty akceptował Komitet ds. Urbanistyki i Architektury w Warszawie. Stolica zabierała głos nawet w sprawie koloru elewacji (notabene zrobiła nam plac na szaro). Wywieziono z naszego miasta Panoramę Racławicką (bo jak pod bokiem wojsk radzieckich pokazywać, że sojuszników na kosy braliśmy) i mało brakowało, żebyśmy jej tu więcej nie oglądali.
Nagle po drodze słychać wybuchy i strzelaninę.
- Czyżby to już strzelano na wiwat?
- Nie, to 6 Armia w dalszym ciągu próbuje zdobyć Wrocław...
D. Baltermanc
Cytat pochodzi ze strony http://www.festungbreslau.wroclaw.pl/
Godzinami marzli na przystankach tramwajowych, bo kilkadziesiąt wozów przekazano w darze Warszawie. Patrzyli, jak z tutejszych muzeów i kościołów znikają arcydzieła, traktowane jak wojenny łup. Musieli bronić wyposażenia Politechniki Wrocławskiej, bo uczelnie warszawska i łódzka ostrzyły sobie na nie zęby. Żyli w mieście, które władza zamieniła w największą cegielnię Polski. I nie ukrywała, że niemal cała cegła z odzysku jedzie do Warszawy.
Rozbierano nawet budynki nieznacznie uszkodzone, także zabytkowe, i tłumaczono wrocławianom, że mają się cieszyć. Bo warszawska Starówka czy MDM będzie dumą całej Polski. A że jednocześnie na wrocławskich budowach są przestoje z powodu braku cegły? Miłość do stolicy wymaga ofiar. Najlepiej ujął to autor propagandowej piosenki, napisanej w 1950 roku z okazji obowiązkowej zbiórki pieniędzy na odbudowę Warszawy: "dziś miasto śpiewa piosenkę prostą, / kto kocha Wrocław, kocha Warszawę".
Rozbierano nawet budynki nieznacznie uszkodzone, także zabytkowe, i tłumaczono wrocławianom, że mają się cieszyć. Bo warszawska Starówka czy MDM będzie dumą całej Polski. A że jednocześnie na wrocławskich budowach są przestoje z powodu braku cegły? Miłość do stolicy wymaga ofiar. Najlepiej ujął to autor propagandowej piosenki, napisanej w 1950 roku z okazji obowiązkowej zbiórki pieniędzy na odbudowę Warszawy: "dziś miasto śpiewa piosenkę prostą, / kto kocha Wrocław, kocha Warszawę".
Obowiązywało centralne planowanie i centralne podejmowanie decyzji. Gdy w latach 60. budowano domy na Nowym Targu, to projekty akceptował Komitet ds. Urbanistyki i Architektury w Warszawie. Stolica zabierała głos nawet w sprawie koloru elewacji (notabene zrobiła nam plac na szaro). Wywieziono z naszego miasta Panoramę Racławicką (bo jak pod bokiem wojsk radzieckich pokazywać, że sojuszników na kosy braliśmy) i mało brakowało, żebyśmy jej tu więcej nie oglądali.
Trudno w takich okolicznościach pielęgnować miłość do Warszawy. Zadekretować jej przecież nie można. Za to wyzyskując słabszego, łatwo wywołać bezsilną złość. I tak też było z Wrocławiem. Wydawać by się mogło, że przełom roku 1989 zakończy te animozje. Wrocławianie wreszcie poczuli się u siebie, nie musieli czekać na decyzje Warszawy w każdej niemal sprawie. Wystarczyłby jeszcze gest stolicy, będący symbolicznym zadośćuczynieniem za ten powojenny rabunek.
Poprosiliśmy o niego osiem lat temu, zaczynając na łamach "Gazety" akcję "Oddajcie, co nasze". Chcieliśmy, żeby warszawskie muzea oddały dziesiątki tysięcy wywiezionych dzieł sztuki. Usłyszeliśmy, że nasz patriotyzm jest podejrzany. Jeśli wrocławianie czują się Polakami, powinni być dumni, że dzieła sztuki z ich miasta trafiły do stolicy. I nie powinni odwoływać się do jego przedwojennej historii, bo to była niemiecka historia. Pawęże z niemieckimi napisami w piastowskim Wrocławiu są niebezpieczne dla jego mieszkańców, bo przypominają o smutnym okresie oderwania Śląska od macierzy.
- Chcecie budować swoją tożsamość? A macie już pomnik Bolesława Chrobrego? - argumentował wówczas dyrektor Muzeum Wojska Polskiego Jacek Macyszyn.
Pomnik, owszem, już mamy, a naszą tożsamość budujemy, nie oglądając się na Warszawę. I traktując ją coraz bardziej obojętnie. Taka obojętność jest zawsze przywilejem silnego. Nie musimy się złościć, możemy przestać myśleć o Warszawie z niechęcią.
Uważamy swoje miasto za piękniejsze, jesteśmy do niego bardziej przywiązani niż warszawiacy do stolicy, cenimy swobodną atmosferę Wrocławia. Miasta tolerancyjnego i otwartego dla wszystkich. Bliżej nam stąd do Pragi i Berlina niż do Warszawy - i odkąd jesteśmy w Unii, dobrze na tym wychodzimy. Nie myślimy się stąd wyprowadzać.
Nie zazdrościmy Warszawie, nie budzi naszej złości, nie musimy jej nie lubić. Obojętność bywa dużym osiągnięciem.
Jest to nieco zmodyfikowana wersja artykułu z Gazety Wyborczej "Warszawa nie dała się wrocławianom polubić"
Mimo iż artykuł mówi o Wrocławiu, to jednak bez problemu można odnieść go do całego Śląska - no może z wyjątkiem części Górnego Śląska będącego przed wojną częścią Polski.
Stolica zapomniała, że Śląsk wcale tak do Polski nie ciągnie, że od zarania dziejów mieszały się tu kultury śląska, niemiecka, czeska i polska. Nie da się nas wynarodowić, nie da się pozbawić historii! My pamiętamy! Pamiętamy Festung Breslau, pamiętamy okradanie Śląska, pamiętamy kłamstwa. Mamy dosyć kłamstw i oszukiwania nas. Chcemy sprawiedliwości. Chcemy, by wreszcie ta duma Warszawiaka czy Polaka została ukrócona - bo proszę Pana Warszawiaka to naszym kosztem się wzbogaciliście i cały czas śmiejecie się nam glupio w oczy. Dosyć tego. I nawet macie czelność powiedzieć, że to Wy na nas płacicie (o zgrozo!) - z czego? ja się pytam z czego? To my mamy bogactwa i świetne gleby (wyż lubelska też). Co Wy macie czego my nie mamy?
Oddajcie nam coście ukradli! Nie odniemczycie Śląska - po prostu oddajcie nam coście zabrali i przeproście za krzywdy i przestańcie się śmiać z górników - bo jeszcze zapłaczecie za Śląskiem, oj zaplaczecie.
Poprosiliśmy o niego osiem lat temu, zaczynając na łamach "Gazety" akcję "Oddajcie, co nasze". Chcieliśmy, żeby warszawskie muzea oddały dziesiątki tysięcy wywiezionych dzieł sztuki. Usłyszeliśmy, że nasz patriotyzm jest podejrzany. Jeśli wrocławianie czują się Polakami, powinni być dumni, że dzieła sztuki z ich miasta trafiły do stolicy. I nie powinni odwoływać się do jego przedwojennej historii, bo to była niemiecka historia. Pawęże z niemieckimi napisami w piastowskim Wrocławiu są niebezpieczne dla jego mieszkańców, bo przypominają o smutnym okresie oderwania Śląska od macierzy.
Hala stulecia (ludowa) - obiekt dziedzictwa światowego UNESCO - kolejny majstersztyk niemieckich projektantów
- Chcecie budować swoją tożsamość? A macie już pomnik Bolesława Chrobrego? - argumentował wówczas dyrektor Muzeum Wojska Polskiego Jacek Macyszyn.
Pomnik, owszem, już mamy, a naszą tożsamość budujemy, nie oglądając się na Warszawę. I traktując ją coraz bardziej obojętnie. Taka obojętność jest zawsze przywilejem silnego. Nie musimy się złościć, możemy przestać myśleć o Warszawie z niechęcią.
Uważamy swoje miasto za piękniejsze, jesteśmy do niego bardziej przywiązani niż warszawiacy do stolicy, cenimy swobodną atmosferę Wrocławia. Miasta tolerancyjnego i otwartego dla wszystkich. Bliżej nam stąd do Pragi i Berlina niż do Warszawy - i odkąd jesteśmy w Unii, dobrze na tym wychodzimy. Nie myślimy się stąd wyprowadzać.
Nie zazdrościmy Warszawie, nie budzi naszej złości, nie musimy jej nie lubić. Obojętność bywa dużym osiągnięciem.
Jest to nieco zmodyfikowana wersja artykułu z Gazety Wyborczej "Warszawa nie dała się wrocławianom polubić"
Mimo iż artykuł mówi o Wrocławiu, to jednak bez problemu można odnieść go do całego Śląska - no może z wyjątkiem części Górnego Śląska będącego przed wojną częścią Polski.
Stolica zapomniała, że Śląsk wcale tak do Polski nie ciągnie, że od zarania dziejów mieszały się tu kultury śląska, niemiecka, czeska i polska. Nie da się nas wynarodowić, nie da się pozbawić historii! My pamiętamy! Pamiętamy Festung Breslau, pamiętamy okradanie Śląska, pamiętamy kłamstwa. Mamy dosyć kłamstw i oszukiwania nas. Chcemy sprawiedliwości. Chcemy, by wreszcie ta duma Warszawiaka czy Polaka została ukrócona - bo proszę Pana Warszawiaka to naszym kosztem się wzbogaciliście i cały czas śmiejecie się nam glupio w oczy. Dosyć tego. I nawet macie czelność powiedzieć, że to Wy na nas płacicie (o zgrozo!) - z czego? ja się pytam z czego? To my mamy bogactwa i świetne gleby (wyż lubelska też). Co Wy macie czego my nie mamy?
Oddajcie nam coście ukradli! Nie odniemczycie Śląska - po prostu oddajcie nam coście zabrali i przeproście za krzywdy i przestańcie się śmiać z górników - bo jeszcze zapłaczecie za Śląskiem, oj zaplaczecie.